Postanowiłam, że co jakiś czas będę tu zamieszczać moje własne rozkminy nad piosenkami, których słucham. Tym pierwszym razem pragnę przemyśleć piosenkę zmarłego już barda polskiego - Jacka Kaczmarskiego. Bez wątpienia był to człowiek mądry i doświadczony. W jego piosenkach nigdy nie brakowało przekazu pomieszanego z sarkazmem. To tyle o nim.
************
"Wbiegłem do sieni, mijam ludzi
Drzwi windy otwierają się,
Wchodzę, zamykam, naciskam guzik
I zaraz z windą w górę mknę!
Twarz ma zadowoleniem lśni,
Swych dłoni zacieram aksamit...
Wtem światło gaśnie! Gasną sny:
Stoję pomiędzy piętrami!"
W swoim życiu poznajemy wielu ludzi i codziennie ktoś przewija się w naszej rzeczywistości. Na tym świecie jest wielu samotnych ludzi, ale myślę, że każdy z nas, tak czy pniak, ma ludzi, których widzi każdego dnia i są stałym punktem naszego życia. Ostatecznie jednak i tak wygrywa powiedzenie "Rodzisz się sam, umierasz sam". Sami odpowiadamy za nasze czyny. Sami się na nie decydujemy. Sami ponosimy konsekwencje, a w naszym umyśle jest wiele zakamarków, którymi się nie dzielimy - wolimy pobyć w nich sami. Każdy z nas sam wchodzi do tej życia windy.
Nie raz jednak bywa, że czujemy się jakby Bóg między rozdziałami zaczął pisać na marginesie. Ta treść naszego życia nie wpisuje się ładnie na kartkę, ona tam nie pasuje. Dlatego co jakiś czas pojawia się opowieść bez nazwy i tak, kiedy stoimy między piętrami zaczynamy panikować.
Ta treść zapisana na marginesie nie jest wcale mniej ważna. Właściwie to jest bardzo istotna, bo tak często bardzo boli ["...Wtem światło gaśnie! Gasną sny..."]. Nie wiem jak wy, ale ja w takich chwilach przeważnie chcę wyrwać Bogu pióro i wydać dekret, aby winda ruszyła.
************
"Otwieram więc wewnętrzne drzwi
Szukając jakichś dziur,
Ale za drzwiami nie ma nic -
Szary kamienny mur!"
Innymi słowy wyjścia z sytuacji szukam po swojemu. To jednak nie działa, moje pomysły to beznadzieja. Moje własne starania nie mają sensu, bo kiedy mi się zdaje, że "to jest to!" pojawia się przeszkoda, mur, którego głową - rozumem nie rozwalę.
************
"W przestrzeni tkwię, bo muszę tkwić.
Dlaczego ja właśnie utkwiłem?
Jeszcze nie tam gdzie chciałem być,
A już nie tam gdzie byłem..."
Jako chrześcijanka dążę do doskonałości. Z dnia na dzień umacniam się w Bogu, lecz doskonałości jeszcze nie pochwyciłam. Przede mną długa droga, a na dodatek regularnie stoją między piętrami Jest lepiej niż było kiedyś, ale jeszcze nie tam, gdzie chciałabym być. Wiem, że te problemy są mi potrzebne i niezbędne i na trzeźwo mam upodobanie w cierpieniach, ale kiedy pojawia się fakt trudno obiecywać sobie, że będzie dobrze, kiedy czuję, jak ma miejsce najgorsze.
************
"Coraz paniczniej rzucam się w windzie,
Od bicia w mur już serce rwie
I wciąż się łudzę, że ktoś przyjdzie
I z klatki tej uwolni mnie.
Że ktoś mi najpierw serca doda
A potem swą pomocną dłoń
Poprzez wykuty otwór poda
Abym się mógł przedostać doń"
Przez długi czas próbuję na swój sposób poradzić sobie z problemem. Niszczę sobie cierpliwość sama i już serce mnie coraz bardziej boli. W końcu otwieram serce i przyznaje się przed Bogiem do głupoty. Czekam na Jego pomoc, nie tylko w sferze okoliczności, bo jeszcze bardziej boli mnie głowa od mego egocentrycznego, próżnego myślenia niż od złych wydarzeń.
I wnet zaczynam pojmować, że tak naprawdę ta winda nie obrazuje nieprzyjemnych okoliczności, lecz moje własne myślenie przez które stoją w miejscu.
************
"Lecz nie usłyszy nikt już mnie
I nikt nie poda ręki mi,
Bo każdy własną windą mknie
I między swymi piętrami tkwi"
Nie polegam już na ludziach, bo się nie opłaca. Czasami sobie pomagamy, ale jeszcze częściej sami nie dajemy rady, bo każdy z nas ma jakąś duchową warownię i każdy z nas potrzebuje pomocy.
O tym właśnie myślę, gdy słucham tej piosenki;).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw coś po sobie