"Miejsce, w którym jesteś teraz jest sumą każdej decyzji jaką podjąłeś. Jeżeli nie lubisz miejsca, w którym się znajdujesz, zacznij podejmować inne decyzje." - Dave Ramsey

25 lipca 2013

Kim jesteś w Bogu cz. 1 - Uczeń



 Co Twoim zdaniem jest synonimem do słowa „chrześcijanin”? Dla niektórych jest to słowo „hipokryta”, dla innych „nudziarz”, „przeciętniak” – dla tych, co nie poznali chrześcijaństwa, a raczej poznali chrześcijaństwo oficjalne, czyli religię. Osobiście nienawidzę religii. Religia, jak i psychologia prowadzą do dwóch rzeczy. Po pierwsze do rozpaczy, po drugie do pychy. Znam to doskonale, ponieważ w czasie, gdy byłam religijna, a na dodatek zakochana w psychologii byłam najbardziej depresyjna i pełna ego, jak nigdy przed i po. Okres tamtych siedmiu miesięcy to dla mnie najgorszy okres w życiu i wcale się nie dziwię ludziom, którzy określają chrześcijaństwo jako obłudę i nudę. Ci ludzie po prostu poznali chrześcijaństwo w sensie religijnym. Ja jednak chciałabym w tej serii artów pokazać kim jest prawdziwy chrześcijanin, a więc ten, który podąża za Chrystusem i nie ma problemów z rozróżnianiem religii od Boga. 

 
Jest wiele synonimów do słowa „chrześcijanin” i myślę, że w czołówce powinno się znaleźć określenie ucznia. „Christianos” – tak byli przezywani chrześcijanie w pierwszych wiekach po Chrystusie. Zostało ono stworzone jako obraza przez tych, którzy naśmiewali się z Bożych ludzi. Ciemiężyciele określali tym słowem ich jako imitatorów Chrystusa, ale też jako Jego fanatyków. I to właśnie od „Christianos” wywodzi się dzisiejsze słowo „chrześcijanin” i właściwie to dzisiaj dla wielu brzmi podobnie. Niektórzy ludzie, którzy nie lubią chrześcijan rozumieją definicję chrześcijaństwa jako wyżej wspomnianą hipokryzję, czy stek bzdur. Co ciekawe, kiedy naśmiewcy nazywali uczniów Chrystusa w pierwszych wiekach ‘christianosami’ – ‘christianosi’ uważali to często jako komplement. Nie myśleli o sobie jak o imitatorach Boga, ale lubili, gdy nazywano się ich fanatykami Jezusa. Tak jest też dzisiaj. Prawdziwi chrześcijanie mają upodobanie w dyskryminacjach ze względu na imię Boga, ponieważ nie wstydzą się tego imienia, a Jezus też cierpiał.

Bardzo interesujące jest to, że Chrystus nikogo nie wzywał do tego, aby się stali chrześcijanami. Nie ma nic złego w tym określeniu, ale po prostu Jezus zwał to inaczej. W ewangelii Mateusza 9:9 Jezus nie powiedział „Wierz w to, w co ja wierzę” albo „Stań się częścią mojej religii, instytucji”. On powiedział „Pójdź za mną”. Jeśliby dalej czytać ewangelię możemy stwierdzić, że innymi słowy Jezus powiedział „Stań się moim uczniem, zmieniajmy razem świat. Przeżywajmy razem życie!”. To właśnie miał na myśli Jezus.

Greckie słowo często używane w Biblii jako określenie słowa ‘uczeń’ oznacza też ‘naśladowca’. To pokazuje nam, że jako chrześcijanie nie mamy za cel słuchać Bożego Słowa, ale Go nie spełniać. Mamy służyć Bogu z całego serca i duszy, ze wszelkich możliwości i niemożliwości, w trudzie i w szczęściu. Ale mam wrażenie, że wielu ludzi nazywających siebie chrześcijanami nawet nie słucha Bożego Słowa! To nie jest chrześcijaństwo! Chrześcijaństwo to nie zabawa, to nie jest prosta rzecz, to nie jest normalność. Chrześcijaństwo jest absolutnym szaleństwem, dziwnością, fanatyzmem Boga [lecz nie religią].

Z Biblii wiemy, że Chrystus znajdował potrzebę i ją zaspokajał. Wiemy także, że pokora jest niezbędna. Przykładem może być umycie nóg uczniom. Dzisiaj też zapewne znajdzie się kilku chrześcijan, którzy w ciągu przyszłej godziny umyją nogi jakiemuś człowiekowi, ale tak naprawdę każdy chrześcijanin ma na co dzień okazję by to zrobić w przenośni. Kiedy ostatnio zaspokoiłeś czyjąś potrzebę? Nie pytam „kiedy ostatnio zaspokoiłeś czyjąś zachciankę”. Mam na myśli potrzebę. Czego potrzebujemy jako ludzie? Pomocy. Zapewne wszyscy potrzebujemy pomocy. 

Zacytuję Kolaha „Nie masz Zbawiciela – będziesz miał kłopoty. Więc zwróć swą uwagę na krzyż Golgoty”. Jako chrześcijanie mamy dzielić się wiarą śmiało, ponieważ nasza śmiałość jest z wiary. Jeżeli masz mało wiary – nie mówisz o piekle, grzechu i jedynym ratunku od tego wszystkiego, ponieważ to jest dla ciebie głupie! Nie chcesz zdobywać ludzi dla Chrystusa, bo i tak umrzemy.
Jako chrześcijanie musimy zrozumieć wartość śmiałości. Spójrzmy na Jezusa. On cały czas głosił. Modlił się śmiało, nieraz publicznie. Zmarł za nas – publicznie. Mówił na głos. To czemu chrześcijanie boją się powiedzieć to kilka słów o tym, że lepszy jest jeden dzień Bogiem, niż cała wieczność bez Niego? Jezus jest śmiały, to widać po wszystkich Jego uczniach. Spójrzmy na proroka Daniela, Mojżesza, Piotra, Jana Chrzciciela, Pawła, Dawida, Jeremiasza, Esterę... To nie przeminęło! Bóg jest ten sam – od wieków na wieki, ale i my jako chrześcijanie nadal pozostajemy Jego dziećmi.

Jako uczniowie Jezusa jesteśmy powołani, aby służyć innym. Widzimy to przez cały czas w ewangelii. Przykładem mogą być uzdrowienia, ale także samo głoszenie Słowa. Jezus zawsze spełniał swe powołanie gdziekolwiek był, wszędzie mówił o Bogu. Mimo to nic nie przebije Jego ofiary na krzyżu. Jezus przelał swoją krew, dał się ubiczować własnemu stworzeniu, wypił kielich gniewu Ojca, aby każdy z nas miał szansę na zostania Jego uczniem. Jezus nauczał, że Jego dzieci też powinny umierać za ludzi. Przykładów może być wiele. Istnieją osobiste sytuacje, ale myślę, że świetnym przykładem poświęcenia życia może być umieranie za ojczyznę. Biblia tak na serio w wielu miejscach uczy nas patriotyzmu, ale o tym kiedy indziej.

 Jako naśladowcy Pana mamy za zadanie czynić naśladowcami innych ludzi. Pamiętam jak pewien pastor powiedział „Głoś ewangelię, a jak trzeba – to mów”. Racja – mówić to jedno, lecz czynić – to drugie. Pismo jasno mówi, że mamy czynić pokój. Myślę, że wielu chrześcijan błędnie rozumie to słowo, jako wstrzymywanie się od dyskusji. Gdyby to była prawda oznaczałoby to, że cała ewangelia jest zmyślona. Czynienie pokoju to branie udziału w np. dyskusji, lecz mając na celu przekonanie do Boga, który jest uosobieniem pokoju, a nie przekonanie do swej racji, czy religii. Wygra kto się nie boi woju!

Jako Boży ludzie jesteśmy powołani do hojności. Nadmiernie, radykalnie, bez żalu. Okropny jest fakt, jak mało chrześcijan daje dziesięcinę, nie mówiąc już o ofierze, czy o jałmużnie. Jednak to wszystko zaczyna się od dziesięciny, ponieważ jest to nie dawanie, lecz oddawanie Bogu tego, co mu się należy. Zbyt wielu chrześcijan uważa, że ofiara to jest coś, co się po prostu daje, a dziesięcina to przeżytek. W rzeczywistości Jezus mówił o dziesięcinie [Mt. 23:23], a oczywisty jest fakt, że aby coś dać [ofiara], musisz najpierw coś oddać [dziesięcina].

Lubię mówić, że chrześcijanie są powołani do niemożliwości. Mamy pełen dostęp do wszelkich duchowych błogosławieństw, które tylko istnieją. Mamy pełen dostęp do najpotężniejszej mocy i Bożych zasobów. Bo tak naprawdę mogę dalej wymieniać, do czego jesteśmy powołani jako uczniowie, ale to nie wpisze się ładnie na klawiaturze, bo tego jest za dużo! Jako uczniowie Chrystusa mamy multum namaszczenia i wyposażenia w moc Najwyższego, aby zmieniać ten świat w Jego imieniu. Jednak jest coś, co jest oczywiste dla ucznia. Mianowicie jest to nauka. Nauka w życiu chrześcijanina oznacza ciągłą, stałą relację z najlepszym Nauczycielem, aby uchwycić każde Jego Słowo. Biblia wskazuje na wiele praktyk, które powinny być podstawą w życiu każdego chrześcijanina, np. modlitwa, post, czuwanie – powstrzymywanie się od snu, czekanie na Jego odpowiedź, czytanie Jego Słowa.

A więc pozwólcie, że się powtórzę – przeżywajmy razem życie, zmieniajmy w Jego imieniu ten świat, czyńmy to, co niemożliwe! Chcesz tego? A więc Jezus dziś do ciebie mówi „Chodź ze mną”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw coś po sobie