Typowe słownictwo naszych rodaków to totalny koszmar. To nie
jest żadna złota myśl, wystarczy wyjść na ulicę, a coraz częściej – nie trzeba
już nawet wychodzić. Rodzice w domu krzyczą, przeklinają, poniżają siebie
nawzajem, a potem karcą dzieci, gdy one robią to samo mimo upomnień. Zapominamy
o zasadzie „Chcesz być dla kogoś mentorem – wpierw bądź dla niego wzorem”.
Biblia wyraźnie mówi, że w mocy języka jest śmierć i życie. Kto lubi być
oszukiwany? A kto nie oszukuje? Najgorsze jest jednak usprawiedliwianie się, bo
„wszyscy tak robią” albo na odwrót „to moje życie!”. Nie chcemy słuchać
napomnień płynących z miłości, ponieważ wolimy osądzać innych. To normalne,
czyż nie? Ale czy to, że coś jest normalne, zwyczajne i powszechne w
dzisiejszym świecie oznacza, że nie ma sensu coś zmieniać? Słabi ludzie nie
tworzą dużych spraw, dlatego zwyczajni ludzie nigdy nie zmieniają świata. Na
pewno nie na lepsze, bo czy kiedykolwiek ktoś komuś pomógł bezpodstawną
krytyką, nieprzyzwoitym słowem, kłamstwem, nieprzydatną radą?
Dwa tysiące lat temu Jezus wraz z apostołami nauczali takich
nauk jak przebaczanie wrogom, błogosławienie nieprzyjaciół, przyznawanie się do
błędu przed drugim człowiekiem, przyzwoitość w mowie, szacunek mimo zranienia.
Mogłoby się wydawać, że po tylu latach chrześcijanie powinni się z tym oswoić,
ale to jest po prostu śmieszne. Spójrzmy na dzisiejszy świat. Zero szacunku do
władz, policja to teraz psy, rodzice to zło wcielone. Pytanie tylko, co z tym
robi Kościół żywego Boga? To zależy od każdego z nas – chrześcijan. Pamiętam,
jak nasz pastor zadał raz na kazaniu pytanie „Jak myślicie, jak wygląda
Kościół, który ma w sobie pełnię Ducha Bożego?”. Wszyscy mówili „W nim muszą
się przejawiać różne dary”, czy coś w stylu „Dużo osób zostaje zbawionych”.
Pastor odpowiedział „Tak, to prawda, ale… Kościół pełny Jezusa to taki, w
którym każdy członek Kościoła jest
Jego pełen”. Wszyscy pragniemy prorokować, czy widzieć przemienionych ludzi,
ale kto pragnie bardziej owocu, aniżeli daru Ducha albo kto zamiast czekać i
przyglądać się pragnie coś zmienić i w śmiałości głosi ewangelię?
Liczy się tylko to, że jesteś uczciwy
W kościele nikt nie przeklnie, nikt nie nazwie drugiego
człowieka skończonym debilem, ale co robimy po wyjściu ze zboru? Grzech już nas
nie boli [chyba, że to my jesteśmy poszkodowani]. Prawda jest taka, że co
siejesz, to zbierzesz, ale to właśnie rodzi pytanie – co siejesz? Siejesz to,
co masz, a masz, to, co przyjmujesz, a przyjmujesz, to, co chcesz przyjąć, a
jeżeli coś chcesz – to właśnie tego szukasz. Dla dziecka to nie kłopot, jak
chce czekolady, to poprzewraca wszystkie półki, aby to znaleźć. Ale artykuł
miał być o słowach, to po co zjeżdżam na margines? Cóż, to wcale nie jest
margines. Jezus nienawidzi grzechu i jasno uczy, że mamy się od niego trzymać z
dala, a tymczasem mamy masę chrześcijan dla których istną przyjemnością jest
bezbożna muzyka, tego typu filmy czy gorszące towarzystwo. Może powiesz „to
mnie nie gorszy”. Tak? No to widzisz, widocznie jesteś święty, święty, święty,
bo nawet apostołowie nie mieli takich supermocy [1. Tes. 5:20,21]. Najgorsze
jest to, że cię to nie zraża. Oglądasz takie filmy i czytasz celowo właśnie
takie książki, to proszę nie mów mi, że miłujesz Jezusa z całego swego serca.
Uczciwość jest wtedy, gdy twoje słowa zgadzają się, z twoimi czynami. W zborze
śpiewasz „Góry poruszą się na dźwięk Jego Słów, gdy przemówi Stwórca ziem!”,
a na następny dzień idziesz na dyskotekę
i słyszysz pięciu niedojrzałych chłopców śpiewających coś w stylu „Seks, sława
i hajs!”. To śmierdzi hipokryzją. Jako chrześcijanie mamy się różnić od reszty,
jesteśmy jedyną nadzieją dla świata. Głoś ewangelię, a jak trzeba to mów!
Powiedz światu, co Jezus zrobił dla ciebie, aby ujrzeli, jak wielki jest Pan,
ale jak oni mają w to uwierzyć, skoro tego nie widzą? Uczciwość powinna być
wartością chrześcijan. „Uczciwość jest wtedy, gdy twoje przekonania i to, co
mówisz jest integralne z twoimi uczynkami. Liczy się tylko to, że jesteś
uczciwy. A jeżeli nie jesteś – również tylko to się liczy”.
Ludzie mówią...
Szatan bardzo lubi siać niezgodę między dziećmi Bożymi.
Widzicie, jeżeli przestajesz być bratem czy siostrą w Chrystusie dla kogoś –
powoli przestajesz być Bożym dzieckiem, bo nie jesteś jedynakiem! Jak chcecie,
aby ludzie wam czynili, tak wy im czyńcie – wszyscy to znamy.
Siać niezgodę można na różne sposoby i jestem przekonana, że
obmowa jest na to dobrym sposobem. Osądzać kogoś jest bardzo łatwo, ale ciężko
się robi na sercu, gdy poznajemy na nowo prawdę, że to my nie jesteśmy
doskonali i tu wcale nie chodzi o nas. Obmawianie, plotki, osądzanie prowadzi
do pychy i małostkowości. To nie ty jesteś sędzią i nie wiesz wszystkiego.
Widzieć [dosłownie] nie znaczy wiedzieć, tak samo wiedzieć niekoniecznie może
oznaczać widzieć [duchowo]. Co by się stało, gdyby to Bóg o nas plotkował? A
zauważyliście, że ludzie osądzają innych ludzi często mocniej niż Stwórca?
„Nie sądźcie, abyście nie byli
sądzeni. Jakim sądem sądzicie, takim i was osądzą.”
Ewangelia Mateusza 7,1-2
Ewangelia Mateusza 7,1-2
„Bądźcie wobec siebie
jednakowo usposobieni; nie bądźcie wyniośli, lecz się do niskich skłaniajcie;
nie uważajcie sami siebie za mądrych.” - Rzym.12.16
Krótki art na temat sądzenia
Krótki art na temat sądzenia
Twarze
szacunku
Szacunek ma wiele twarzy. Może się objawiać poprzez uprzejmość, wdzięczność,
pokorę.
Poprzez uprzejmość, kiedy dana osoba nas zraniła, a my mimo to umiemy
zachować spokój i być dla niej miłym. Niezbędne jest zrozumieć, że szacunek
jest darem, to respekt jest zasłużony.
Poprzez wdzięczność do naszych rodziców, dziadków, nauczycieli,
przyjaciół, czy może przodków. Wdzięczność nie tylko za to, co zrobili, ale
przede wszystkim za to, kim byli czy są. Do tego potrzebna jest pamięć,
znajomość historii.
Poprzez pokorę, gdy zamiast krzyczeć wolimy zamknąć się i
pomyśleć. Posłuchać serc innych ludzi. Pokora jest niezbędna, jest bardzo cenna.
Musimy zrozumieć, że to Jezus jest pierwszy, a Król jest tylko jeden. My
powinniśmy trzymać się z tyłu i prosić, aby zamiast nas pośle na front – wpierw
wycofał nas w tył. Kiedy jesteś w tyle nie musisz się już cały czas martwić i
obracać, a kiedy klęczysz na podłodze – nie możesz już upaść.
„Wzywamy was też, bracia, napominajcie niesfornych, pocieszajcie
bojaźliwych, podtrzymujcie słabych, bądźcie wielkoduszni wobec wszystkich. Baczcie,
ażeby nikt nikomu złem za złe nie oddawał, ale starajcie się czynić dobrze
sobie nawzajem i wszystkim.” – 1 Tesaloniczan 5:14,15
Napisałam ten artykuł w kontekście napomnienia. O słowach można
mówić dużo, ale ważne jest, aby zamiast mówić zanim pomyślimy, wpierw pomyśleli,
co chcemy powiedzieć. Dziś zajęłam się tylko trzema kwestiami, bo tak naprawdę
to właśnie z obfitości serca mówią usta, jeśli nie masz nic – twoja mowa będzie
pusta. Ludzie patrzą na nasze czyny, ale nie pomniejszajmy roli słów. To
wszystko jednak zaczyna się w myśli.
„Przeto i my, mając około siebie tak wielki obłok
świadków, złożywszy z siebie wszelki ciężar i grzech, który nas usidla,
biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami, Patrząc na Jezusa, sprawcę
i dokończyciela wiary, który zamiast doznać należytej mu radości, wycierpiał
krzyż, nie bacząc na jego hańbę, i usiadł na prawicy tronu Bożego…” –
Hebrajczyków 12:1,2
Niech każdy bada własne serce, z Panem Bogiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw coś po sobie